środa, 27 października 2010

First days...

So today I had a "great pleasure" to meet for the first time famous scottish rain... after few moments the only dry spot on my body was the top of my head (only because I had an umbrella;), everything was completely wet:/
Today I also finally officialy registered at the university. The guy who was making ours (I mean all new students... btw, I was waiting almost 2,5 hour to get a stamp that I`m registered:/ )...so the guy who was making Student ID cards was from Poland... so we talked and he told me that he`s even from the same city as me! ....and I forgot to ask his name!!! hahahaha I know, I know - no comments:P

Later I went back to my office... It`s quite far from my hall to Vet Faculty, where I work...But great thing is that we can have animals in the office... so in my room, during the office hours there is cute greyhound, Jack:)
At work I`m still waiting for my computer...so I`m doing exactly nothing;)I`m in the room with postdoc and phd student (both from UK) and we`re still waiting for a girl from Belgium (also phd student & she`s coming next week).
My supervisor told me today that our project coordinators messed something with the budget because apparently now I have so much money for travel expenses that I could make a trip around the world... but there`s a small amount for my research;) hahahaha, for me that`s not a big problem:D



------------------------------------------------------------
Miałam dzisiaj niewątpliwą przyjemność spotkać wreszcie słynny szkocki deszcz:/ po kilku chwilach jedynym suchym miejscem był czubek mojej głowy, a to tylko dzięki temu, że miałam parasolkę....
Udało mi się w końcu oficjalnie zarejestrować na uczelni jako studentka... spotkałam tez tutaj pierwszego Polaka (podobno tak ich wielu jest w Glasgow a ja nikogo nie znam;), wyrabiał nowym studentom legitymację (w tym i mi), więc trochę pogadaliśmy i okazało się, że jest z tego samego miasta co ja... a najzabawniejsze jest to, że oczywiście zapomniałam się go zapytać jak ma na imię:P hahahaha, no coż zdarza się;)

W pracy na razie się obijam, czekam aż mi sprowadza nowy komputer bo bez niego nic nie mogę robić...Wydział Weterynarii jest dość daleko od mojego akademika, ale w zamian za to niewątpliwą zaletą jest to, że do pracy można przyprowadzać własne zwierzęta... tak więc moim pokoju urzęduje sobie greyhound, Jack:D oprócz niego oczywiście jestem ja, chłopak robiący doktorat i dziewczyna, która juz właściwie czeka tylko na obronę (oboje z UK), no i mamy jeszcze na dziewczynę z Belgii, która ma przyjechać w przyszłym tygodniu....
Mój supervisor uświadomił mnie też dzisiaj, ze koordynatorzy naszego projektu coś namieszali z budżetem, bo w tym momencie kwota jako przeznaczyli na moje podróże zagraniczne starczyć może w zupełności na wycieczkę dookoła świata... a z kolei na badania jest wyjątkowo mało kasy:P ale ja tam nie narzekam:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz